30.12.2014

White interiors

          Zakochałam się w minimalizmie. Nie od dzisiaj wiadomo,że biel (najlepiej połączona z czernią, lub innymi,stonowanymi kolorami) to klasyka, która nawet z najmniejszego pomieszczenia potrafi wydobyć piękno. Jasne wnętrza wyciszają i uspokajają zimowymi wieczorami, natomiast latem - kiedy przez okno wpada więcej światła - budzą do życia i napawają dobrym nastrojem.























źródło: weheartit.com

19.12.2014

19/12/2014

PRÓŻNY MONOLOG*

*ostrzegam,że poniższe treści nie poruszają prawdziwych problemów ludzkości, a są jedynie odbiciem niepohamowanych emocji osiemnastolatki będącej w złym nastroju.



(późny wieczór, pokój Oli Dubielak. Bohaterka stoi w pidżamie przed lustrem i kwili pod nosem)

     - Żałosny widok..marne odbicie. Dobrze,że już wszyscy śpią...no i Mateusza nie ma nigdzie w pobliżu - by się chłopak zdziwił. Albo zamienił w kamień na widok bazyliszka w jakiego przeobrażam się codziennie wieczorem....

       Z jednej strony powinnam już dawno sobie odpuścić takie ceregiele i nigdy nie malować się na jego przyjazd. W końcu nasze nieoficjalne małżeństwo trwa już prawie trzy lata. I mimo,że widział   18735527 razy "moje prawdziwe oblicze"( i nawet nie czułam zażenowania, ani wstydu...)to, czy to takie dziwne,że zazwyczaj chcę przy nim przyzwoicie wyglądać? Ok, załóżmy,że mam dobry dzień i moja nieskazitelna inaczej cera pójdzie ze mną na układ: "Dobrze, dzisiaj odpuszczę ci diody i inne tego typu niespodzianki". Wtedy wystarczą delikatnie muśnięte tuszem rzęsy i ewentualnie pomadka w pudrowym różu. Ha, cały wieczór czuję się tak lekko i przyjemnie!
     Taka jestem z siebie dumna,że tym razem -jak to mężczyźni nazywają - łopata ze szpachlą nie poszły w ruch. Żegnam ukochanego w drzwiach, macham białą chusteczką dopóki nie zniknie mi z oczu, podchodzę do najbliższego lustra i co widzę? HOGATĘ na środku nosa, brody czy tam czoła! Na co mi przyszło, na co? NIGDY NIE PERTRAKTUJCIE Z TĄ OSZUSTKĄ - uprzejmie Wam radzę. (szloch rodem Brooke Logan z "Mody na sukces") Zaczynają pojawiać się samobójcze myśli...zastanawiam się od jak dawna świecę tą czarownicą na twarzy? Godzinę, dwie? A może dopiero dziesięć minut temu wychyliła się ze swojej ciemnej czeluści? Nieszczęsna dziewczyno, gdzie podziałaś swój Idealnie Kryjący i Matujący Niedoskonałości  Podkład wtedy, kiedy najbardziej go potrzebowałaś?
 No i oczywiście postanowienie o naturalności legło w gruzach..

WNIOSEK:

     Dziewczyny, nie przejmujcie się, kiedy ktoś mówi,że nie powinnyście się malować i uważa,
że to czynność dla "maniurek"  Nie mówię tu o nakładaniu nie wiadomo jakiej ilości maski, wyczernionych oczach i brwiach odrysowanych od literatki - no tutaj rodzicom się nie dziwię,jak krzykną głośniej :) Powinnyście malować się choć trochę, jeżeli macie coś do zatuszowania,  lub po prostu dla przyjemności, satysfakcji, może nawet podniesienia własnej samooceny. 
Nie ma nic złego w wydobyciu spojrzenia poprzez użycie maskary, czy też uwydatnieniu ust, nadając im odcień czerwieni. Trzymajcie się tylko znanej i trafnej zasady less is more. 


















 A tak światełkowy szał wygląda u mnie w pokoju: